Poradnik pozytywnego myślenia

Data:

„Wariat ma w życiu dobrze”. Właściwie tą maksyma można by zamknąć usta wszystkim krytykom, gdyby nie fakt, że w najnowszym filmie Davida O.Russella nie ma on do końca zastosowania.
Historia wydaje się prosta – Pat wychodzi (a właściwie zostaje zabrany przez matkę) z zakładu psychiatrycznego, do którego trafił za brutalne pobicie kochanka żony. Tam odkryto, że cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową. Po wyjściu zas stara się powrócić do „normalności”, jednak na drodze staje mu szwagierka przyjaciela Tiffany, cierpiąca z powodu depresji.
Mogłaby być to piękna opowieść osnuta na szalonym pomyśle, aby Rain man się zakochał, i poprowadzona w stronę komedii romantycznej. Na szczęście Russel miał inny pomysł i postanowił ukazać nam absurdalny aczkolwiek niezwykle optymistyczny nurt życia.
Najważniejszym zamysłem reżysera było ukazanie paradoksu między głównymi bohaterami, za którymi kamera wciąż podąża, a otoczeniem. Wydawałoby się bowiem, że dwoje ludzi z problemami natury psychicznej muszą być społecznie nieprzystosowani, jednak okazuje się, że wszystkim postaciom pobocznym przydałoby się leczenie. To oni zdają się szaleni, a Pat i Tiffany potrafią jedynie dostrzec więcej w otaczającym nas świecie.
Bohaterowie dostrzegają ułudę i kłamstwo i przeciwstawiają się im. Traktują świat z prostotą i uczciwością. Nie przejmują się utartymi normami, co pozwala Patowi obudzić rodziców o 4 nad ranem, dzieląc się swymi wrażeniami z lektury Hemingwaya. Jednocześnie wciąż zmagają się ze swymi słabościami. Pat próbuje nie reagować furią, gdy słyszy swoją ślubną piosenkę, która zrujnowała mu życie, a Tiffany po śmierci ukochanego męża chce w końcu przestać być postrzegana jako puszczalska wariatka.
Interesująca jest tu kreacja Roberta de Niro, grającego ojca. Z jednej strony postać drugoplanowa, z drugiej wysuwa się na prowadzenie spośród wszystkich pozostałych. Jego Pan Solitano jest bardziej neurotyczny od syna, ze swoim „kotem” na punkcie lokalnej drużyny baseballowej i zaklinaniem rzeczywistości za pomocą pilotów i chusteczki, aby wygrywała mecze. Z drugiej strony ukazuje niezwykłe emocje, gdy w chwili szczerości przyzna się synowi do błędu i swojej miłości do niego. Zaraz jednak po zasygnalizowaniu swoich potrzeb da się ponieść uzależnieniu od hazardu i postawi swoje marzenia na jedną kartę. Widzowi zaś z napięciem będą mogli obserwować zmagania o „podwójny zakład”.
Najbardziej szczerą w swych uczuciach pozostaje Tiffany, elektryzująco odegrana przez Jennifer Lawrence, która od samego początku daje odczuć widzowi o co jej naprawdę chodzi. Ta najbardziej stabilna i świadoma postać udowadnia nam, że kłamstwo może obrócić się przeciwko nam. Chociaż czasami nawet my możemy się mylić. Pat z kolei rysuje nam obraz człowieka, który uznany za wariata, potrafi dostrzegać prawdę.
Ta komedia stanowi dobra lekcję – prawdy, pozytywnego myślenia i sprawiedliwości losu. Daje także pokrzepienie, że nawet jesli ludzie nas nie rozumieją – nie oni są ważni, ale to, co my sami stanowimy sobą. I czasem warto odstawać od „normalnego” zwariowanego społeczeństwa.

Ocena: 8/10

Zwiastun:

Ten film jest strasznie dwubiegunowy - pierwsza połowa to chore szaleństwo, druga to pozytywny bzik. Podobało mi się ukazanie mani i obłędu głównego bohatera na punkcie swojej żony, a raczej jej wyobrażenia, bo ów osoba nie zostaje nam zaprezentowana w realu, a jedynie w wersji fantazmatyczno- sentymentalnej.
A postać grana przez Jennifer Lawrence tak mnie zauroczyła, że byłem u progu szaleństwa na jej punkcie - przepięknie połączyła urok i sexapil. Oczywiście De Niro jako stetryczały neurotyk znów ociera się o wielkie aktorstwo.

Dodaj komentarz