Nieulotne

Data:

Z czym kojarzy Wam się młodość? Czy wśród Waszych skojarzeń znajdzie się głupota, naiwność czy niedojrzałość? Bo właśnie te cechy pokazuje w swoim najnowszym filmie Jacek Borcuch.
„Nieulotne” to historia dwójki dwudziestolatków, którzy pracują w Hiszpanii. Tam zakochują się i wszystko wydaje się cudowne – krajobrazy, ich miłość, spokój iberyjskiej krainy – do czasu, gdy dochodzi do wypadku. Po nim pozostaje już tylko powolne staczanie się i niewiedza co robić dalej.
Do produkcji zatrudniono wspaniałego Jakuba Gierszała, ale niestety nawet jego talent dzieła nie ratuje. Jego Michał próbuje radzić sobie z trudną rzeczywistością, ale jego twarz pozostaje zimna i nużąco odpychająca. Jedynym przekaźnikiem emocji są tu oczy, ale to zbyt mało, by przekonać widza dostatecznie. Z drugiej strony mamy debiutującą w tym roku Magdalenę Berus, która w roli Kariny nie umie się odnaleźć. Dziewczyna jest po prostu nijaka, nie oddaje żadnych emocji. Być może za bardzo skupiła się na roli w „Bejbi blues” i nie wystarczyło jej już energii i pomysłu na Karinę.
Sama historia jest niezwykle płytka w przeciwieństwie do ukazywanej w filmie na różnorakie sposoby wody. Porównuje się, że to właśnie ona jest tu tym, co „nieulotne, stałe” i faktycznie nic jej nie burzy oprócz samych bohaterów. Ale jednocześnie to właśnie oni wydają się stali w swojej niedojrzałości i młodości. Wbrew zamiarom reżysera, nie dorastają, choć logika podpowiada nam, że po napotkaniu wielu trudności – powinni.
Michał jedyne co potrafi to zamknąć się w sobie, zaprzeczyć wydarzeniom, żyjąc jednocześnie stale ich pamięcią. Potrafi jedynie uciekać w jeszcze gorszy świat monotonii. Jego kolory już wyblakły i nigdy już nie mają rozbłysnąć feerią tęczy.
Karina również ucieka od odpowiedzialności, od wiedzy. Idzie na łatwiznę, choć jej historia dzieciństwa zdaje się przeczyć jej zachowaniu. Wydaje nam się, że dziewczyna, która straciła matkę i wychowała się w pomorskim mieście, przy ojcu, który niezbyt ingerował w jje życie – powinna nabrać zaradności i siły, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej wyjazd za chlebem do Hiszpanii oraz to, że mimo przeciwności zaczęła studiować w Krakowie.
Reżyser jest niekonsekwentny, nie widzi spójności w historiach swoich bohaterów, nielogicznie prowadzi akcję ich reakcji. Zdjęcia chwilami wydają się poszatkowane i pozbawione sensu. Zresztą widać, że plenery Hiszpanii znacznie bardziej mu odpowiadały, bo jedynie tam potrafił nas zainteresować. Wraz z powrotem do brudnego, szarego kraju tracimy zainteresowanie, niecierpliwie kręcimy się w fotelach, zastanawiając się „wyjść czy też nie”.
Niezaprzeczalnie opowieść o dorastaniu miała potencjał, jednak Borcuchowi zabrakło na nią pomysłu, a być może cierpliwości. Film, mający być wielką nadzieją stał się preludium do nadwiślańskiej bylejakości. Pomimo chęci i zatrudnienia Andrzeja Chyry, który kompletnie nic nie wnosi do opowieści i staje się zbędnym balastem, dzieło tonie jak przypadkowa ofiara i pozostanie już na dnie, plącząc się w gałęzie podwodnego drzewa. I lepiej, aby nikt nie odkrył jego ciała.

Ocena: 4/10

Zwiastun:

Znaczy się, że Borcuchowi zabrakło energii na kolejną historię o dorastaniu.

Na poprzednią też nie. Coś rozładowany jest ten facet :)

Poprzednia przynajmniej miała trochę charakteru dzięki muzyce.

Którą ledwo było słychać, bo udźwiękowienie prezentowało żałosny poziom :P

Dodaj komentarz